cd. Lanzarote.
Byliśmy w czwórkę z innym małżeństwem na Lanzarote w mieście Costa Tequise. Widoki z jednej strony na ocean, a z drugiej na księżycowy krajobraz z wieloma małymi wulkanami. Drogi wiodły między wulkanami i łatwo można do nich dojechać samochodem, czy, jak kto woli, rowerem. Ja oczywiście rowerem i po wjechaniu, a później wniesieniu roweru na szczyt ukazuje się super panorama okolicy z bezmiarem oceanu.
Każdy z naszego towarzystwa miał inny pomysł na wypoczynek i Krystiana jak zwykle leżała na plaży, Czarek chodził deptakiem i w piwiarniach zaliczał browarki, żona zaliczała deptak i sklepy, a ja rower. Dobrze, że wieczorami mieliśmy wspólne zajęcia, a mianowicie kolacja i wino. Byliśmy dość zorganizowani, bo około 18 szykowaliśmy się na kolacje, a ja najbardziej głodny, bo ze względu na dalsze jazdy rowerem, rezygnowałem z obiadu.
Na drugi dzień po przyjeździe wypożyczyłem górala i by zrobić rekonesans okolicy. Chciałem rozejrzeć się po miasteczku, jaka promenada i plaże. Costa Tequise to mała mieścina, typowo turystyczna i dość szybko można ję zjechać. Jednak promenada zachęca do dalszej jazdy i uległem jej urokowi, bo zdawała się nie mieć końca. No i w pewnym momencie skończyła się, lecz nie mój zapał do deptania.
Parę kilometrów dalej leży stolica wyspy, Arrecife, ładne miasto, historyczne i zwiedzenie go zaplanowałem na inny czas. Chciałem już wracać, bo na pierwszy dzień najlepiej odpoczywać przy kawie, piwku, albo pluskać się w wodzie. Jednak zmieniłem ten zamiar, bo w oddali zobaczyłem straszydło i chciałem obejrzeć je z bliska. Cesar Manrique pewnie przewraca się w grobie, że na jego wyspie takie straszydło istnieje. Ale o tym w następnym poście.
cdn.
Nieprzeczytane posty
Jestem raczej samotnikiem rowerowym, ale część tras robię w grupie mi podobnych i jeździmy albo w terenie, albo po szosie. Jak po szosie, to zmieniam rower na szosowy. Wiele lat jeździłem z synem, ale założył rodzinę i ma na głowie co innego, niż rower.
Pytasz, czy samotnie tak jeździć samemu. Otóż nie, bo mam wiernego towarzysza do jazdy rowerem, a mianowicie ścigam się z czasem. To wielka przyjemność pokonać go nieraz.
Re: Relacja z wysp Kanaryjskich
142W hotelach na Wyspach Kanaryjskich przebywa 10 tys. nielegalnych imigrantów
https://www.onet.pl/turystyka/onetpodro ... y,07640b54
https://www.onet.pl/turystyka/onetpodro ... y,07640b54
Re: Relacja z wysp Kanaryjskich
143Widze ze czesto sie zdarza ze korzystasz z roweru w pojedynke, nie jest ci samotnie? Szkoda ze nie udalo ci sie do konca zarazic innych pasja do roweru. Dobrze ze chociaz wieczorem znajdujecie czas zeby pobyc razem.
Re: Relacja z wysp Kanaryjskich
144Imigrantów będzie coraz więcej i nie tylko na Wyspach Kanaryjskich. Zmiany na Ziemi spowodują, że uchodźcy klimatyczni dotrą wszędzie, gdzie tylko się da. W dalszej pespektywie z tego powodu będą wybuchać wojny. Niektórzy klimatolodzy twierdzą, że wojna w Syrii jest wywołana między innymi klimatem.admin pisze: 05 lut 2021 00:57 W hotelach na Wyspach Kanaryjskich przebywa 10 tys. nielegalnych imigrantów
https://www.onet.pl/turystyka/onetpodro ... y,07640b54
Re: Relacja z wysp Kanaryjskich
145Rower to jest moja pierwsza miłość, kiedy dostałem go w prezencie, mając 10 lat. Tak mi zostało do dzisiaj i spośród innych środków lokomocji, najbardziej lubię rower. Czasem żartuję, że najwięcej kilometrów w życiu nakręciłem właśnie rowerem.Corvin pisze: 05 lut 2021 13:28 Widze ze czesto sie zdarza ze korzystasz z roweru w pojedynke, nie jest ci samotnie? Szkoda ze nie udalo ci sie do konca zarazic innych pasja do roweru. Dobrze ze chociaz wieczorem znajdujecie czas zeby pobyc razem.
Jestem raczej samotnikiem rowerowym, ale część tras robię w grupie mi podobnych i jeździmy albo w terenie, albo po szosie. Jak po szosie, to zmieniam rower na szosowy. Wiele lat jeździłem z synem, ale założył rodzinę i ma na głowie co innego, niż rower.
Pytasz, czy samotnie tak jeździć samemu. Otóż nie, bo mam wiernego towarzysza do jazdy rowerem, a mianowicie ścigam się z czasem. To wielka przyjemność pokonać go nieraz.
Re: Relacja z wysp Kanaryjskich
146Bedac w Arrecife, polecam odwiedzic El Charco de San GInes. Jest to ładny obszar z dużą laguną i promenadą, która jest ładnie utrzymana. Jest tam wiele barów i restauracji, w których można coś przekąsić i jest to przyjemne miejsce na chwilę relaksu. Przyjemnie jest też spacerować po całym obwodzie, zatrzymując się, by podziwiać dzieła sztuki i posągi, a także obserwować małe łódki kołyszące się w górę i w dół - urocze!
PS mysle ze powinnismy zalozyc tematy zwiazane z rowerami, bo mamy eksperta jak równiez z fotografia, napisze do Admina zobaczymy co da sie zrobic.
PS mysle ze powinnismy zalozyc tematy zwiazane z rowerami, bo mamy eksperta jak równiez z fotografia, napisze do Admina zobaczymy co da sie zrobic.
Re: Relacja z wysp Kanaryjskich
147Przejechałem przez Arrecife promenadą tuż przy oceanie i w oddali widziałem ten zalew/jezioro de San Gines, nad którym biegła droga z deptakiem. Nie dotarłem tam i żałuję, bo rzeczywiście musi być pięknie.
Ciekawe muszą być te dzieła sztuki i posągi, które zresztą sięgają promenady. Dostrzega się w nich rękę Cesara, bo zapewne są jego pomysłu, ewentualnie jego kontynuatorów.
Ale na pewno nie ten ogromny wieżowiec, którego nazwałem straszydłem.
A temat o rowerach by się przydał i sam popisałbym trochę. Zapewne jest tu wielu rowerzystów i o ich przygodach z chęcią bym poczytał.
Ciekawe muszą być te dzieła sztuki i posągi, które zresztą sięgają promenady. Dostrzega się w nich rękę Cesara, bo zapewne są jego pomysłu, ewentualnie jego kontynuatorów.
Ale na pewno nie ten ogromny wieżowiec, którego nazwałem straszydłem.
A temat o rowerach by się przydał i sam popisałbym trochę. Zapewne jest tu wielu rowerzystów i o ich przygodach z chęcią bym poczytał.
Re: Relacja z wysp Kanaryjskich
148Dobry pomysł z tymi rowerami, choć osobiście skłaniałbym się również w kierunku fotografii, w tym tej związanej z fotografowaniem nieba. Mało jest tego typu tematów.
Re: Relacja z wysp Kanaryjskich
149Jestem za, bo lubię różnorodność tematów.mawara pisze: 07 lut 2021 17:46 Dobry pomysł z tymi rowerami, choć osobiście skłaniałbym się również w kierunku fotografii, w tym tej związanej z fotografowaniem nieba. Mało jest tego typu tematów.
Re: Relacja z wysp Kanaryjskich
150cd. Lanzarote.
Na przedmieściach Arrecife zaczyna się następna promenada i trzeba uważać, żeby nie przegapić wjazdu na nią. Zaraz za portem z głównej drogi należy skręcić w lewo na ulicę/plac przeładunkowy i kawałek dalej zaczyna się urocza kładka prowadząca przez nieużytki i wylewiska wulkaniczne do właściwej promenady biegnącej parę kilometrów poprzez Arrecife, mniejsze osady, lotnisko do miasta Puerto del Carmen, o którym chcę napisać więcej.
Promenada znajduje się znacznie wyżej nad poziomem wody, do której prowadzi kładka, jak górska ścieżka, do punktu widokowego. Z niego widać cały port i okolicę wzdłuż brzegu oraz część miasta. Pojechałem dalej promenadą, skręciłem w lewo na port jachtowy, a powinienem pojechać w prawo na San Gines. Wybrałem ten kierunek zwiedzania, bo przeciwny zamierzałem innym razem.
Następnym obiektem była historyczna twierdza Castillo de San Gabriel, do której idzie się się groblą. Takich wysepek jest więcej, lecz ze względu na brak czasu pojechałem dalej w kierunku wspomnianego straszydła, którym, moim zdaniem, jest jedyny wieżowiec psujący wygląd wyspy.
Miejscowi mówią, że ten wieżowiec został postawiony nielegalnie, ale jak już stoi, to niech stoi - tak orzekły władze miasta. Zignorowali zalecenia Cesara Manrique dotyczące wysokości domów, a może chcieli zasadzic Sekwoje i byłoby po sprawie.
Podobnie jest na Fuerteventurze na Corralejo, gdzie postawiono wielki hotel na plaży. Sam obiekt jest ładny, jak również straszydło w Arrecife, lecz lokalizacja w tych miejscach woła o pomstę do nieba. Na Corralejo dostali nawet nakaz rozbiórki, ale widać, że partykularne interesy biznesu i władzy idą w parze. Zresztą tak jest wszędzie.
Arrecife zostawiłem za sobą, zapominając, że powinienem już wrócić, lecz ciekawość pchała mnie naprzód. Naciskałem więc coraz bardziej na pedały do momentu zaskoczenia mnie przez wielkiego potwora. On pojawił się nagle, trochę z tyłu, trochę z boku i prawie powalił mnie na ziemię. Tego nie zapomnę do końca życia, ale o tym następnym razem.
cdn.
Na przedmieściach Arrecife zaczyna się następna promenada i trzeba uważać, żeby nie przegapić wjazdu na nią. Zaraz za portem z głównej drogi należy skręcić w lewo na ulicę/plac przeładunkowy i kawałek dalej zaczyna się urocza kładka prowadząca przez nieużytki i wylewiska wulkaniczne do właściwej promenady biegnącej parę kilometrów poprzez Arrecife, mniejsze osady, lotnisko do miasta Puerto del Carmen, o którym chcę napisać więcej.
Promenada znajduje się znacznie wyżej nad poziomem wody, do której prowadzi kładka, jak górska ścieżka, do punktu widokowego. Z niego widać cały port i okolicę wzdłuż brzegu oraz część miasta. Pojechałem dalej promenadą, skręciłem w lewo na port jachtowy, a powinienem pojechać w prawo na San Gines. Wybrałem ten kierunek zwiedzania, bo przeciwny zamierzałem innym razem.
Następnym obiektem była historyczna twierdza Castillo de San Gabriel, do której idzie się się groblą. Takich wysepek jest więcej, lecz ze względu na brak czasu pojechałem dalej w kierunku wspomnianego straszydła, którym, moim zdaniem, jest jedyny wieżowiec psujący wygląd wyspy.
Miejscowi mówią, że ten wieżowiec został postawiony nielegalnie, ale jak już stoi, to niech stoi - tak orzekły władze miasta. Zignorowali zalecenia Cesara Manrique dotyczące wysokości domów, a może chcieli zasadzic Sekwoje i byłoby po sprawie.
Podobnie jest na Fuerteventurze na Corralejo, gdzie postawiono wielki hotel na plaży. Sam obiekt jest ładny, jak również straszydło w Arrecife, lecz lokalizacja w tych miejscach woła o pomstę do nieba. Na Corralejo dostali nawet nakaz rozbiórki, ale widać, że partykularne interesy biznesu i władzy idą w parze. Zresztą tak jest wszędzie.
Arrecife zostawiłem za sobą, zapominając, że powinienem już wrócić, lecz ciekawość pchała mnie naprzód. Naciskałem więc coraz bardziej na pedały do momentu zaskoczenia mnie przez wielkiego potwora. On pojawił się nagle, trochę z tyłu, trochę z boku i prawie powalił mnie na ziemię. Tego nie zapomnę do końca życia, ale o tym następnym razem.
cdn.