Nieprzeczytane posty

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

111
Na końcu wsi jest punkt widokowy na przepiękną okolicę otoczoną wysokimi górami oraz ciągnącego się w dół wąwozu, który zaprasza, żeby tam się zapuścić. Jest szlak prowadzący do wspomnianej plaży i czekającą łódź na śmiałków schodzących w tą dość niebezpieczną wędrówkę. W 2020 roku szlak ten był jeszcze zamknięty z powodu robót zabezpieczających. Wcześniej wydarzył się wypadek i kilka osób zginęło pod zawaliskiem skalnym. Gdy następnym razem tam będę, to spróbuję pokonać to słynne miejsce, ale w zorganizowanej wycieczce.

Masca ma jeszcze inną magiczną cudowność, które trzeba przeżyć, a jest tym barraquito.
Turystów po wysadzeniu z autokaru kieruje się właśnie w tym kierunku na najpiękniejszy punkt widokowy. Na drodze prowadzącej do niego jest sklep, restauracja i kawiarnia zarazem, niewielki, lecz okazały budynek, jak na tą szczupłość miejsca. Można tam kupić miejscowe produkty, jak to zwykle bywa w takich miejscach, ale był również rytualny poczęstunek alkoholami. Ludziska zrobili kółeczko, dostali mini kieliszeczki i miła pani nalewała po jednym z każdego gatunku. A że tych gatunków jest sporo, więc piłem równo, a czasem po dwa razy.

Gospodarze chętnie nalewają trunki, bo później turyści kupują, co im najbardziej smakowało i podobało z pamiątek. Żona i inni obkupili się, a ja to musiałem później targać pod górę, bo od tego jest facet, no i oczywiście od płacenia. Ale warto było, bo wypiłem trzy kawy barraquito. Ona jest kultową na Teneryfie, ma swoją historię i złożony przepis. Nie będę w ten przepis się wgłębiać, ale opiszę wrażenia podczas picia. Po prostu po tych rytualnych trunkach zamówiłem barraquito, usiadłem przy stoliku na tarasie, zrobiłem parę łyków i oniemiałem. Te trzy elementy - trunki, kawa i widoki z tarasu przenoszą do baśniowej rzeczywistości i przychodzi zwątpienie, czy to dzieje się na prawdę. Tak było cudownie!

Po trzeciej kawie żona, mniej wrażliwa na te uroki, powiedziała: -idziemy!
Ja to rozumiem, bo wypiła raptem jeden kieliszeczek likieru, kawy nie i tej wrażliwości jej zabrakło. Ale cóż, pomogła mi wstać z krzesła, ale dalej już szedłem o własnych siłach.

cdn.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

112
Też uraczyłem zwiedzania tego typu obszarów rolniczych położonych w dziwnych miejscach, na wzgórzach. Przykładem takich miejsce jest np: Madeira lub plantacje herbaty np: na Sri Lance. Jeśli chodzi to zakupy od lokalnych to uwielbiam to robić, wiem że to takie ''typowo turystyczne'' ale wielu ludzi naprawdę z tego żyje. Pamiętam w jednej z hiszpańskich wiosek, zaczepiła mnie starsza babcia i za rękę zaciągnęła do siebie żeby pokazać mi ile ma owoców w domu, do sprzedania oczywiście. Już nawet tę nachalność jej wybaczyłem i kupiłem co się da. Jadłem lokalne owoce przez całe popołudnie. Tak czy inaczej warto jest wspierać lokalnych, zawsze.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

113
Tak to już jest z tymi degustacjami, jedni się delektują i przeżywają a inni nie, choć wyobrażając sobie jakie miałeś widoki dookoła myślę sobie że ciężko było ruszyć się z miejsca i podążyć w drogę powrotną, zwłaszcza że dodatkowo czekał na was ulubiony kierowca z autobusem ;)

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

114
Duch1 pisze: 16 sty 2021 00:30 Też uraczyłem zwiedzania tego typu obszarów rolniczych położonych w dziwnych miejscach, na wzgórzach. Przykładem takich miejsce jest np: Madeira lub plantacje herbaty np: na Sri Lance. Jeśli chodzi to zakupy od lokalnych to uwielbiam to robić, wiem że to takie ''typowo turystyczne'' ale wielu ludzi naprawdę z tego żyje. Pamiętam w jednej z hiszpańskich wiosek, zaczepiła mnie starsza babcia i za rękę zaciągnęła do siebie żeby pokazać mi ile ma owoców w domu, do sprzedania oczywiście. Już nawet tę nachalność jej wybaczyłem i kupiłem co się da. Jadłem lokalne owoce przez całe popołudnie. Tak czy inaczej warto jest wspierać lokalnych, zawsze.
Madera, Sri lanka i nie byłem tam, ale na Maderę już nawet planowałem.
Co do nachalności handlarzy to najbardziej natrętni są chyba w Egipcie. Z tego powodu więcej raczej tam nie pojadę.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

115
bartek pisze: 16 sty 2021 00:38 Tak to już jest z tymi degustacjami, jedni się delektują i przeżywają a inni nie, choć wyobrażając sobie jakie miałeś widoki dookoła myślę sobie że ciężko było ruszyć się z miejsca i podążyć w drogę powrotną, zwłaszcza że dodatkowo czekał na was ulubiony kierowca z autobusem ;)
Tak, degustacje - uciekło mi to słowo. Właśnie dla tych degustacji nie warto wynajmować samochodów, tylko robić to klasycznie. Czyli podróżować z jedzeniem, piciem i miłym głosem przewodniczki.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

116
Opuściliśmy Masca i tą samą karkołomną drogą pojechaliśmy w kierunku wulkanu Teide. Niestety w tym dniu wyciąg był nieczynny ze względu na opady śniegu i oblodzenie. Fajne kontrasty - na plaży szuka się cienia, a na Teide mróz i silny wiatr. Kobiety nie mogły odżałować i powiedzieliśmy sobie, że innym razem może się uda. Ja aż tak nie żałowałem, bo kiedyś tam byłem z Czarkiem, tym, co nie mógł powstrzymać się od jedzenia.

Opowiem jak to było. Również wzięliśmy wycieczkę objazdową po wyspie, lecz bez Maska, bo to był normalny autokar i by się tam nie zmieścił. Ale na wulkan tak, bo pomimo że droga wiedzie prze pierwszą kalderę na wysokości 2350m, jest dobra. Większość turystów z autokaru nie skorzystała z wjazdu kolejką, a ci co wjechali, następnym kursem zjechali, bo pewnie ich za bardzo nie interesowało. Natomiast ja z Czarkiem zbyt długo gapiliśmy się na te widoki, a warto było. Nawet żartowaliśmy, że pokonamy te 200 m do szczytu wulkanu, lecz na to trzeba mieć zezwolenie.

Nagle zorientowaliśmy się, że zbyt dużo czasu minęło, a dostaliśmy tylko pół godziny i mieliśmy wyrzuty, że naraziliśmy wielu ludzi na czekanie w autokarze. W końcu zjechaliśmy kolejką, weszliśmy i widać było niezadowolenie na minach wielu turystów. Ktoś nawet wyartykułował to niezadowolenie i głupio się nam zrobiło.
Czarek, stary żartowniś, szukał usprawiedliwienia i z netu ściągnął fotki ziejącego ogniem hawajskiego wulkanu. Pokazał je tym najbardziej rozżalonym, że to był powód naszego spóźnienia. Mówił to żartem, ale na twarzach słuchaczy malowało zdziwienie, a nawet przerażenie, jak by uwierzyli w te bzdury. A może udawali, że wierzą i w ten sposób napięcie zostało rozładowane.

cdn.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

117
Oj chyba mina niektórych turystów była przednia jak dowiedzieli się co przeoczyli. Dodam tylko od siebie że Góra Teide jest trzecim co do wysokości wulkanem na świecie i najwyższym szczytem Hiszpanii, więc zazwyczaj wielu turystów przybywających na Teneryfę decyduje się aby wejść na szczyt.

Tak się zastanawiałem czy to pozwolenie o którym pisałeś dotyczy wyłącznie wejścia na sam szczyt czy w ogóle trzeba mieć takie pozwolenie. Czytałem gdzieś że z uwagi na to że jest to teren parku trzeba mieć zezwolenie, tak czy inaczej , jest ono darmowe, trzeba tylko wypełnić formę online. Czy ty też coś wypełniałeś przez wycieczką?

Poniżej znajdziecie link do rezerwacji

https://www.reservasparquesnacionales.e ... en=2&act=1

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

118
Pawel pisze: 18 sty 2021 19:51 Oj chyba mina niektórych turystów była przednia jak dowiedzieli się co przeoczyli. Dodam tylko od siebie że Góra Teide jest trzecim co do wysokości wulkanem na świecie i najwyższym szczytem Hiszpanii, więc zazwyczaj wielu turystów przybywających na Teneryfę decyduje się aby wejść na szczyt.

Tak się zastanawiałem czy to pozwolenie o którym pisałeś dotyczy wyłącznie wejścia na sam szczyt czy w ogóle trzeba mieć takie pozwolenie. Czytałem gdzieś że z uwagi na to że jest to teren parku trzeba mieć zezwolenie, tak czy inaczej , jest ono darmowe, trzeba tylko wypełnić formę online. Czy ty też coś wypełniałeś przez wycieczką?

Poniżej znajdziecie link do rezerwacji

https://www.reservasparquesnacionales.e ... en=2&act=1
Sądzę, że turyści nie dali się nabrać na numer z ognistym wulkanem, lecz nie wykluczam, że ktoś może tak. Czasem spotykamy się z porażającą naiwnością ludzi, to dlaczego z wulkanem nie.
To pozwolenie dotyczy samego wejścia na czubek, czyli ok 200 m powyżej górnej stacji kolejki i dalej do krateru. Tam trzeba mieć maskę tlenową, bo wydobywa się gazowa siarka zabójcza dla człowieka. O ile wiem, są długie kolejki na zapisy, bo iść trzeba z przewodnikiem.
Do parku wjechaliśmy bez żadnych formalności i chyba takich nie potrzeba. Obok kolejki linowej jest szlak pieszy, ale przewyższenie dość duże i trzeba być wprawionym w chodzeniu po górach.
Tymi formalnościami się nie interesowałem i nic nie wypełniałem, bo o wszystkim martwili się organizatorzy wycieczki.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

119
Dzięki za info. Kiedyś marzyło mi się aby wejść na sam szczyt krateru, i prawdę mówiąc zupełnie nie wiem dlaczego. Być może z uwagi na ogromną moc natury, którą można tu dostrzec z bliska. Tak czy inaczej na pewno odwiedzę to miejsce jak tylko wybiorę się na Wyspy Kanaryjskie.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

120
Nie nacieszyliśmy się wulkanem i organizatorzy wycieczki mieli plan B na taką okoliczność, ponieważ takie sytuacje zdarzają się częściej. Tym awaryjnym planem było oglądanie Teide z dwóch punktów widokowych. Pierwszy leżał bliżej wulkanu, gdzie na parkingu zaparkowało wiele autokarów i samochodów osobowych, z których turyści ruszyli gremialnie wykostkowaną ścieżką w kierunku góry, ile się dało. Na końcu deptaka stały reklamowe bilbordy zachwalające Teide i okoliczną przyrodę. Moim zdaniem, za dużo w tym pięknym miejscu ręki człowieka, bo wolałbym dziką przyrodę, a najlepiej być pionierem, zdobywcą groźnej góry.

Takie uczucia towarzyszyły mi w drugim punkcie widokowym, gdzie znaleźliśmy się w pełnym zjednoczeniu z dziką przyrodą bez reklam, informacyjnych tablic, ale za to w kontakcie z demonem Guayota. Według Guanczów, pierwszych mieszkańców Wysp Kanaryjskich, demon ten był przedstawicielem sił zła i czuli przed nim respekt, a nawet składali dary, by ubłagać złe duchy.

Ale od początku. Zawitaliśmy do drugiego punktu widokowego, w którym poczęstowano nas obiadem w stylowej restauracji. Obiad i tak był w planie wycieczki i nic więcej, bo ludzie napatrzeni na okolicę z góry wulkanu, pewnie nie mieliby ochoty znów go oglądać z oddali. Posadzili nas przy trzech okrągłych stołach, dali jakieś kurczakowe udka, ale dobre. Byłem tak głodny, ze zjadłbym dwa razy więcej i by to nic nie zmieniło. Całe szczęście, że postawili na stół dwie butelki miejscowego wina, bo ono postawiło mnie na nogi, a właściwie moją psyche. Ludzie się ociągali od picia wina i panowała nieznośna sztywność. Pary cicho rozmawiały między sobą, jak by nie chciały zakłócić miru stołowego, ale jeden rozmowny mężczyzna tą ciszę przerwał i ja również dołączyłem.

cdn.

Wróć do „Hiszpania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 47 gości